Pipore – szwajcarska precyzja
Było przepysznie, jedzenie w Santo Pipo jest niesamowite. Pojechaliśmy do knajpy około 14-tej, było tam już full ludzi i wszyscy wcinali z zapałem z dużych talerzy wypełnionych niezliczoną ilością warzyw, mięsiw, ryb i drobiu. Sama knajpa łączyła w menu kuchnie brazylijską i argentyńską. Ten fajerkowy fusion narzuca biegnąca nie tak daleko granica Argentyny, Brazylii i Paragwaju. Cała załoga knajpy była też dobrze wymieszana i niesamowicie dobrze zorganizowana. Do naszego stołu usiadło nas 12 chłopa, co dawało pole do popisu kelnerom i kucharzom. Każdy z nas zamówił co innego, a otrzymaliśmy posiłki już po niecałych 15 minutach – ciepłe, pachnące i bogato ozdobione egzotycznymi owocami. Byłem głodny, bo w plantacji Pipore spędziliśmy kilka ładnych godzin. A było co oglądać i czego słuchać.
Piękne i naturalne plantacje Pipore na długo zapadają w pamięć
St. Pipo to jedno z najbardziej zapamiętanych przeze mnie miejsc w północnym Misiones. Pipore to zrzeszenie setek małych farmerów, którzy rok w rok dostarczają do wspólnej przetwórni „zielone złoto” Guarani. Są to wielopokoleniowe rodziny mieszkające wokół Santo Pipo od przeszło 100 lat. Zajmują się głównie kultywacją yerba mate, jej suszeniem i pakowaniem. Wielu z nich poznałem i miałem okazję zapytać o wiele aspektów związanych z codziennym życiem w tym najgorętszym stanie Argentyny, w którym w listopadzie niejednokrotnie można natrafić na 30-kilkustopniowy upał.
Potomkowie Szwajcarów – założycieli Pipore – mogą podziwiać w Argentynie widoki jakie mieli w swej ojczyźnie ich dziadowie
Pipore została założona, tak jak będąca nie opodal La Hoja, przez Szwajcarów i pozostaje w rękach ich potomków do dziś dnia. Pytałem czy nietęskno im do ośnieżonych Alp i łąk z pasącymi się Milkami, ale raźno odpowiadali, że mają w Argentynie góry równie piękne jak Alpy, a poza tym jest im w Argentynie w końcu ciepło, a świeże owoce i warzywa są dostępne praktycznie cały rok. To Argentyna jest ich domem. Brzmiące w tym latynosko indiańskim kraju nazwiska zostały zasymilowane przez nadawanie im imion pochodzenia hiszpańskiego i dlatego mamy na przykład pana Eduardo von Grachfestal, co nie budzi w liberalnej Argentynie żadnego zdziwienia.
Pipore to nie tylko tradycja, która jest tu kultywowana na każdym kroku, ale też bardzo dynamicznie rozwijająca się marka. Choć w Argentynie 95% domostw posiada w kuchni mate, niektóre gatunki yerba mate podbijają całkowicie jej dalekie prowincje. I tak na przykład Pipore jest najbardziej lubioną mate w Patagonii. Czy może to bardzo dziwić wziąwszy pod uwagę, że plantowana jest rękoma potomków ludzi z krainy wiecznych zim, dmących wiatrów i klimatu zgoła podobnego raczej do Arktyki, niźli południowej Europy leżącej parędziesiąt kilometrów na południe od Alp, od ich byłych siedlisk.
Musze teraz iść do kuchni i przygotować sobie Pipore Despalada, bo za oknem smutno i buro, a ciśnienia nie podnoszą nawet wiadomości, że znowu jakiś kretyn ukradł puszkę z kasą dla WOŚP-u… Do Pipore powrócimy z cała pewnością.